Lubuskie
polskie z Witnicy. Butelka zaprojektowana na „klasyk”. Po otwarciu uderza fala
chmielowego aromatu. Piwo nie ma wysokiej gęstości, jest „lekkie”. Kolorzłocisty, bardzo klarowne.Całkiem spora, choć rzadka piana, długo się
utrzymuję, ale zanika .Na ucho
delikatne, maluteńkie wysycenie. Nadszedł czas !
J
Smak uderza chmielem, powiem szczerze chmielem bardzo dobrej jakości –
dominujący jego smak, wraz z słodem w tle daje nam prawdziwe chmielowe piwo bez
żadnych udziwnień. Zupełnie jak butelka – piwo klasyczne. Z czasem chmielowy
smak piwa przyzwyczaja się do gęby i nieco bardziej go czuć. Lubuskie śmiało
można nazwać smacznym i bardzo pijalnym piwem. Delikatne nasycenie co2, dobrze
się komponuje i pięknie podkreśla smaczek tego lagerka.
Z czasem to nasycenie spada jeszcze bardziej, co mi się nie podoba ale to
delikatna zmiana.
Bardzo dobrze się pije do samego końca, piwo trzyma klasę !
Nadszedł
powrót normalnej pojemności 500 ml ! Nareszcie będzie się można napić. Dzisiaj
znany i kochany przez wielu Niemiec z Monachium o imieniu Franziskaner
Weissbier.
Znana już w piwnym świecie butelka, na etykiecie instrukcja nalewania.
Nalewamy wąchamy, wyczuwalny aromat przeniczniaka, piwko naprawdę gęste, kolor
jak większości tego typu piw bursztynowy, konsystencja - mętne. Na stracie
spora piana, jednak szybko znika. Ucho mówi : spore nasycenie.
Łyk, drugi,
trzeci hmmm, typowa dla tego gatunku piwa goryczka dominuje w smaku, dochodzą
do tego drożdże uzupełniające piwko posmakiem kwasu – który czuć dopiero po
dłuższej degustacji.
Nie jest to słodkie piwo, raczej kojarzy mi się z męskim piciem, możliwe że
franciszkanie którzy robili to piwo żyli w ascezie i uznali że browar nie może
posiadać słodkich smaków J. W każdym bądź razie nie czuć alkoholu, piwo dobrze
orzeźwia – w głębokim tle wyczułem aromat bananowy, ale im mniej jest tego piwa
tym bardziej go czuje. Piwo dobre klasyczne – polecam na finiszu trochę słabiej
ale ciągle dobrze.
W
drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, nadszedł wieczór w którym, otworzyłem zupę chmielową.
Kolejne już piwko na moim blogu które ma poniżej 500ml, a nawet mniej od
ostatniego Grimbergena (330 ml), bowiem ma 300ml ! Czyżby moc tego piwa była,
aż tak wielka ? :)
Mało efektywna etykieta butelki, z tyłu osadzająca się wilgoć sprawia że
informacje o piwie są niemożliwe do odczytania… Przez co nie wiadomo czy ten wiśniowy lambic jest sztucznie dosładzany czy nie. :(
Oczywiście Lambic owocowy, bo właśnie tego gatunku jest dzisiaj recenzowane
piwko, jest ono bardzo rzadkiej spontanicznej fermentacji – więc liczę na coś naprawdę dobrego.
Po nalaniu do szklankiuderza
interesujący zapach jakiegoś owoca i chmielu. Przyzwoita gęstość, piękny kolor
malinowy bursztyn, piwo przepuszcza światło jest w miarę klarowne widać jednak
pływające "coś" może kawałki owoców. Piana z początku duża, rzadka, następnie niemal całkowity jej zanik.
Ucho w kuflu, nie słychać wysycenia, więc jest raczej słabe. Próbujemy !
Hooola, hoola nie lubię słodkich piw, sam pomysł tego piwa wykluczał mi się
podświadomie, że może być ono smaczne, a jednak jest. W pierwszym łyku czuć
wiśnie, bardzo dobrą wiśnie która idealnie się komponuje z mało aromatycznym
jednak możliwym do wyczucia chmielem. Odkryłem przeznaczenie tego piwa –
idealne dla naszych kochanych kobiet. Oczywiście kaliber tego piwa sprawia że
nie można go porównywać z redsami, lechami szendi i innym ścierwem wypchanym
chemią typu samersbi.
Naprawdę mi smakuje. W smaku można wyczuć przyjemny kwasek, co jest dowodem tego że to najprawdziwszy lambic, szkoda że nie wiemy czy sztucznie zostawał dosładzany !!! Przypomina mi trochę szampana ale to dość subiektywne. Alkoholu raczej nie czuć, ale
piwko mimo niskiej temperatury rozgrzewa.
Wysycenie nie okazało się wcale złe, polecam – do samego końca piwko trzyma
klasę.
No
i na koniec powinna być ocena, hmmm piwo mi smakowało - ale jak mam
wykonać werdykt nie wiedząc czy jest w nim chemia czy nie ? Być może
ktoś mnie właśnie zatruł aspartamem, a ja bym miał wystawiać wysokie stopnie ? Oj nie wiem nie wiem. Wielki minus za słabą etykietę ! Jednak smak piwa mogę polecić - wydam dwie oceny. Jeżeli jest w nim chemia otrzymuje ocenę 1+, jeżeli jej nie ma to5-. Pozdrawiam R !
Dzisiejszy wieczór
zapowiada się ciekawie jeżeli chodzi o aspekty smakowe. Dorwałem belgijskie
piwko noszące dumną nazwę Grimbergen „Optimo Bruno”.Historia ważenia tego piwa jest dość ciekawa.
Grimbergen nosi od nazwę miejscowości w której jest ważone, recepturę tego piwa
stworzono na przełomie XI i XII wieku, ważeniem zajęli się mnisi miejscowego
klasztoru którzy byli znani z swojej gościnności i dobrego piwa(które było
ważone tylko na okres świąt Wielkiej Nocy !) . W ten sposób piwo zyskało
popularność. Pierwszy Grimbergen został stworzony w 1128 roku, dzisiaj jednak
warzeniem tego piwa zajmuję się grupa piwowarska Alken Maes, której wyrób zaraz
skosztujemy.
No cóż pierwszy minus jaki widzę, to
taki że butelka ma tylko 330ml, reprezentatywna buteleczka z feniksem, dobrze trzyma się w dłoni, otwieramy nalewamy,
trochę mało ale co tam, dobra gęstość świadcząca o treściwości piwka oraz
śliczny karmelowo-orzechowy kolor, który w blasku światła ukazuję nam wysokiej
klasy klarowność . Słaba piana lub może inaczej – całkowity jej brak, jednak
jest to piwo górnej fermentacji czyli rarytas !
Ucho do kufla i………. nasycenie na
niezłym poziomie, tak jak mówiłem dość lepkie piwko mówiąc po inżyniersku, a
zapach mmm całkiem przyjemny, czuje palony słód i piwny alkohol. Już się nie
mogę się doczekać pierwszego łyknięcia !!! Ulalala bardzo dobre, naprawdę bardzo
dobre ! Moje ucho się nie myliło, nasycenie czuć - idealnie podkreśla palony smak
piwa. Wyczuwam tutaj na pierwszym planie jakieś korzenne przyprawy w których w
skład wchodzą na pewno cynamon, goździki, specyficzny chmiel i inne przyprawy co do których pewności nie mam, albo po prostu nie jestem wstanie zidentyfikować
moim amatorskim językiem. Pewną rzeczą jest duża zawartość alkoholu, która jest
bardzo przyjemna i świetnie zbiera wszystkie smaki piwa do jednego worka, piwo
mocno uderza do głowy i chyba już wiem czemu jest w takich małych buteleczkach, dopiero zauważyłem że
zawartość alkoholu to aż 10% !
Wspaniała kompozycja smakowa, rewelacja jestem naprawdę zaskoczony, charakter
tego piwa sprawia że nawet wyobrażam sobie czasy jak kiedyś pijano te piwo w
klasztorze, a może to tylko pierwszy objaw wysokiej zawartości alkoholu ? Sam
nie wiem, jedno jest pewne - piwo jest warte spróbowania ! Do samego końca piwo
trzyma te same nasycenie i ten sam smak – kolejny plus.
Jak zwykle na koniec ocena, dzisiaj jest to zasłużona 5 ! Bardzo dobre piwo – serdecznie polecam ! Pozdrawiam R
No to lecimy, kolejne piwko tym razem z Ukrainy, moja
znajomość cirlicy jest dość komromitująca więc pozwolę sobie piwo nazywać moim
(trafnym lub nie tłumaczeniem) „Żiwe”.
Nazwa kojarzy się z bardzo dobrym polskim piwem Żywe, zobaczymy czy godnie nosi
podobną nazwę. Butelka piwa bardzo ładnie się prezentuje, sreberko na kapslu
nadaje wrażenie solidności, błyszcząca etykieta, solidnie wykonana – aż chcę
się je trzymać w ręce. Nalawam, wydaję się dość treściwę,
(11,8%), piękny złocisto-bursztynowy kolor, wraz z pianą robi bardzo dobre
wrażenie, niestety piana dość szybko znika, co odbieram jako zły znak.
Nasłuchuję…. Nic nie słychać, zupełnie
jakby te piwo nie miało nasycenia, albo to może ja straciłem słuch, próbuje
drugim uchem i już coś słyszę ! Okazuję się że dziś lewe ucho nie w formie.
Mieszam, nawet gęstawe. Wącham –
przyjemny słodowo-chmielowy zapaszek, solidne piwo Żywe z browaru Amber zawsze kojarzyło mi
się z 100% naturalnym piwem, zaraz się przekonamy czy Ukraiński lagerek, może się z nim równać Najwyższy czas ! Smakuję…. Hmmm
pierwsze odczucie dość dziwne czuje coś kwaśnego, po jakimś czasie kwas jakby przechodzi w mocniejszy i
dominujący smak chmielu – który zdecydowanie przeważa w tym piwie.
Piwo ma świetnie wyważoną zawartość alkoholu, idealnie akcentuje smak piwa, nie
przerażając mocą. Można powiedzieć solidny lager. Od połowy można wyczuć nutkę
słodu, do końca jednak piwo nie pokazuje goryczki, a mogła by zneutralizować
trochę ten kwas który czuć do samego końca.
Finisz nie traci na jakości, piwo do ostatniego łyku ma tę samą klasę, za
co otrzymuje duzy plus.
Moja skromna ocena to 3+, piwo dobre, ale to tylko lager :), cena nieznana
Dziś zaszczyt pojawienia się na moim blogu, otrzyma prawdziwe zielone piwo, na bazie Lubuskiego - niepasteryzowane !
Piwo nalewa się sympatycznie, „lekko” wygląda trochę jak oranżadka, ale nie można go z nią pomylić bo uderzający aromat chmielu rozwiewa wszelki wątpliwości. Zapowiada się całkiem ciekawie – lubię chmiel ;).
Po nalaniu w kuflu widzę śliczny zielony kolor i brak piany, zaczynam mieć pierwsze wątpliwości.
Nasłuchuję, słyszę pojedyncze bąbelki świadczące że piwo raczej nie jest zbyt nasycone. Wącham i czuje zapach chmielowy z lekko orzeszkowym akcentem.
Piwo na pierwszy rzut oka rzadkie.
Pierwszy łyk – hmmmm czuje przerażającą słodycz, która zlewa się z smakiem pistacji i mięty, które nie są na pierwszym planie, ale jednak wyczuwalne. Szczerze mówiąc nie smakuje mi to, jakieś takie mdłe to piwo. Goryczki zero, nie zamierzam tego dalej pić. Nie mój świat nie moje kredki.